Warząchewka - Warsingen
Na straży linii kolejowej
Drogi i linie kolejowe zawsze stanowiły strategiczne punkty, które trzeba było chronić, ale szczególnie walki na wschodnim froncie drugiej wojny światowej pokazały, że zapewnienie dróg zaopatrzenia jest najważniejsze, bo nawet najlepsze wojsko odcięte od zaplecza w końcu poniesie porażkę. Ale torowiska i szosy to nie tylko drogi zaopatrzenia, ale również dogodne drogi natarcia, zwłaszcza dla wojsk zmechanizowanych. Nie dziwi więc, że Niemcy umocnili nie tylko główne drogi dojazdowe do miasta, ale także linię kolejową.
Okolic stacji kolejowej w Warząchewce strzeże 6 Ringstandów 58c – 4 stojące po południowej stronie stacji ewidentnie stanowią trzon tej pozycji, 2 kolejne nieco z tyłu stanowią jej zaplecze.
Najbliżej, bo zaledwie kilkanaście metrów od torowiska, stoi ten schron.
Znajduje się on wśród młodych drzew i krzewów na niewielkim wale ziemnym przy torach. Jest niemal w całości zasypany i porośnięty trawą i chwastami. Na jego stropie rośnie też młoda sosna.
Nieco ponad 100 m na zachód od tego schronu znajduje się niewielki wzgórek porośnięty drzewami. Wśród sosen stoi kolejny strażnik linii kolejowej
Schron od strony wejścia jest dość dobrze widoczny, ale od strony spodziewanego natarcia jest doskonale zamaskowany.
Kolejne dwa schrony pierwszej linii znajdują się po wschodniej stronie linii kolejowej. Pierwotne położenie pierwszego z nich jest nieznane, bo został on odkopany. Zapewne nikt go daleko nie przenosił, więc stać musiał również blisko torowiska. Obecnie znajduje się na podwórku jednego z mieszkańców, stoi całkowicie odsłonięty i pomalowany na biało na niewielkim podwyższeniu.
Czwarty Ringstand znajduje się w pobliżu niewielkiego młodego lasu 100 m od torów. Schron jest częściowo odsłonięty, więc nie trudno go wypatrzeć nawet z drogi w kierunku Warząchewki Królewskiej.
Stojąc przy tym schronie widać, że obrońcy w Warząchewce mieliby imponujące pole ostrzału – podobnie jak w Ludwinowie mieliby możliwość rażenia żołnierzy wroga, którzy na płaskiej i rozległej dolinie Rakutówki byliby całkowicie odsłonięci…
Zapleczem dla schronów pierwszej linii były dwa tobruki znajdujące się nieco dalej w kierunku północnym. Jeden z nich znajduje się w pobliżu skrzyżowania ulicy Kolejowej z gruntową drogą w Kierunku Warząchewki Królewskiej. Stoi w pobliżu niewielkiego lasu, jest ledwie widoczny, nawet od strony wejścia jest zasypany po sam strop. W pobliżu powstają nowe domy, oby nie podzielił losu innych zasypanych schronów.
Podobny los może spotkać drugi schron stanowiący zaplecze pozycji w Warząchewce. Obecnie stoi on na piaszczystych nieużytkach między torowiskiem a szosą z Warząchewki na Łagiewniki, ale kolejne rozpoczęte w tej okolicy budowy sugerują, że wkrótce powstanie tutaj nowe osiedle domków.
Tobruk zasypany jest po sam strop z każdej strony, ale jego wierzch jest doskonale widoczny. Możemy zauważyć z jaką dokładnością został wykonany – krawędzie są proste i ostre, a kopuły komór bojowych regularne – całość wygląda, jakby powstał zaledwie kilka lat temu.
Cechą charakterystyczną schronów w Warząchewce są wysokie nadproża nad wejściami, które mają dość wyraźne odcięcie od stropów. Wyglądają, jakby były „dolewane” po wykonaniu stropu przy użyciu osobnego szalunku. Takie wykonanie powoduje, że prawie wszystkie nadproża odwarstwiły się od stropu, podobnie jak na schronie w Warząchewce Królewskiej.
Z rozmów z mieszkańcami Warząchewki wynika, że w tej okolicy było jeszcze kilka schronów, które były zasypywane już nawet kilkadziesiąt lat temu, niestety w żaden sposób nie jestem w stanie zweryfikować tych wiadomości. Zazwyczaj w takich rozmowach słyszę tylko „gdzieś tam na działkach były”, trudno na podstawie takich relacji coś konkretnego wyciągnąć, ale i tak są one bezcenne, bo pozwalają lepiej zrozumieć schemat i sposób budowy pozycji obronnej.