Tulibowo - Tulpenteld
Perfekcyjnie zamaskowany strażnik drogi
Tulibowo leży na wysokim na ponad 100 m n.p.m wzgórzu górującym nad dzisiejszym Zalewem Włocławskim. Z biegnącej wzdłuż brzegu zalewu szosy rozciąga się niesamowita panorama. Miejsce to jest ciche i spokojne, wręcz senne. Właśnie tutaj kończy się pierścień umocnień po tej stronie Wisły.
Tulibowo nie jest jednak mocnym punktem oporu, bo i raczej nie znalazłoby się na szlaku Armii Czerwonej nacierającej na Włocławek. Choć między płynącym przez Krojczyn i Grochowalsk strumieniem a Wisłą jest rozległa równina, to zupełnie nie nadaje się do rozwinięcia tędy ataku. Jest ona czymś w rodzaju ślepej uliczki, bo na wysokości obecnego Zarzeczewa równinę zamykają rozległe mokradła i rzeka, które stanowią naturalną barierę dla wojska. Atakujący znaleźliby się w pułapce, w której łatwo byłoby okrążyć i odciąć jednostki.
Niemcy dobrze wiedzieli, że nikt nawet nie spróbuje ataku od tej strony, dlatego wzmocnili ten odcinek jedynie rowami przeciwczołgowymi (dwa kończyły się między Tulibowem a Zarzeczewem, trzeci w Zarzeczewie) oraz okopami. Jedynie przy szosie postawiono samotny Ringstand 58c, którego zadaniem było zapewne pilnowanie drogi.
Odnalezienie tego „tobruka” to nie lada zadanie – nie widać go z szosy, wygląda z daleka jak kępa zielska pod warunkiem, że nic na polu nie rośnie. Nawet niewielkie rośliny są go w stanie zasłonić, zwłaszcza, że krawędź otworu strzelniczego jest na poziomie gruntu. Schron jest zawalony ziemią, na stropie leży warstwa gleby, jest więc zamaskowany nawet lepiej, niż jego budowniczowie planowali.
Być może ten schron nie był tu sam, ale ani mi ani Karolowi nie udało się uzyskać na ten temat informacji. Mieszkańcy nic nie wiedzą o innych „tobrukach”.